Jestem odbiciem Twojego serca, Mamo.Chcę zabrać Cię na wyspę tak odległą, że dotąd nieznaną. Od łez tam nie ma, woni wilgotna ziemia. Wbrew hieroglifom przeznaczenia, podróż zapomnienia. Rafy konieczności i przypadku, mamo.Nie wiem, czy przepłynę przez nie cało.Nie czekaj aż wrócę, połóż się spać spokojna Twoja miłość - jedyna bezinteresowna. Nie wiedziałem, że anioły latają tak nisko.Bądź dziś dobrą myślą obok mnie, bardzo blisko- Pih
W porywach
Cóż kropla może poza nieboskłonem
do którego przytulić się pragnie i zostać na zawsze...
Cóż na brzegu porzucona pocznie...
Wyschnie od promienia,
który ją wchłonie, oślepi bezwolnie.
Czasem wiatr ją przygarnie i poniesie dalej,
a ona w drodze zamieni się w wiele kropel drobnych,
rozpryśnie w miliony,
rozświeci nimi,
by już nie schnąć dłużej na brzegu samotnie.
Roztańczy barwami tęczy,
pośród światła na błękicie nieba,
popłynie obłokiem białym
i nigdy deszczem nie spadnie,
by się ponownie nie znaleźć w upale.
W zamkniętym jeziorze kropel,
jak ona samotnych,
podobnych do siebie nawzajem,
lecz zarazem innych,
gdy jedne z prawej,
drugie z lewej strony
lub środek dzielą między sobą sennie,
zależnie od pory i pogody
chwiejnej.
Są też bardziej zwarte, które w głębi płyną,
piasek je filtruje według własnej woli
lub te na powierzchni z burzą się zmagają,
w porywach wiatru w zawodach ścigają.
Jest wiele podobnych,
a tak bardzo różnych,
w zależności od miejsca,
które zajmują..
Jak te na niebie, co obłokiem płyną
i tulą do siebie, by nie spaść na ziemię,
mając tak blisko wspólną taflę jego…
Towarzystwo kropel jest zapewne miłe,
gdy w objęciach brzegów płyną wszystkie razem
i się prześcigają, walcząc
z swą naturą,
lub w miejscu przystają, aż wiatr je porwie
i wyniesie dalej poza ramy brzegów i natury całej.
Płyną wciąż przed siebie,
lub się zatrzymują, jakby czekały
z tęsknotą na niego,
aż je porwie, wyniesienie ku niebu,
by się mogły tulić i
zostać na stałe,
wśród obłoków
białych,
połączyć w zgodzie na zawsze ze sobą..
W porywach
Cóż kropla może poza nieboskłonem
do którego przytulić się pragnie i zostać na zawsze...
Cóż na brzegu porzucona pocznie...
Wyschnie od promienia,
który ją wchłonie, oślepi bezwolnie.
Czasem wiatr ją przygarnie i poniesie dalej,
a ona w drodze zamieni się w wiele kropel drobnych,
rozpryśnie w miliony,
rozświeci nimi,
by już nie schnąć dłużej na brzegu samotnie.
Roztańczy barwami tęczy,
pośród światła na błękicie nieba,
popłynie obłokiem białym
i nigdy deszczem nie spadnie,
by się ponownie nie znaleźć w upale.
W zamkniętym jeziorze kropel,
jak ona samotnych,
podobnych do siebie nawzajem,
lecz zarazem innych,
gdy jedne z prawej,
drugie z lewej strony
lub środek dzielą między sobą sennie,
zależnie od pory i pogody
chwiejnej.
Są też bardziej zwarte, które w głębi płyną,
piasek je filtruje według własnej woli
lub te na powierzchni z burzą się zmagają,
w porywach wiatru w zawodach ścigają.
Jest wiele podobnych,
a tak bardzo różnych,
w zależności od miejsca,
które zajmują..
Jak te na niebie, co obłokiem płyną
i tulą do siebie, by nie spaść na ziemię,
mając tak blisko wspólną taflę jego…
Towarzystwo kropel jest zapewne miłe,
gdy w objęciach brzegów płyną wszystkie razem
i się prześcigają, walcząc
z swą naturą,
lub w miejscu przystają, aż wiatr je porwie
i wyniesie dalej poza ramy brzegów i natury całej.
Płyną wciąż przed siebie,
lub się zatrzymują, jakby czekały
z tęsknotą na niego,
aż je porwie, wyniesienie ku niebu,
by się mogły tulić i
zostać na stałe,
wśród obłoków
białych,
połączyć w zgodzie na zawsze ze sobą..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz